Polskie kino? Fanatykiem nie jestem - rozmowa z Jerzym Radziwiłowiczem
Aktualności
Niedziela, 02. Sierpień 2009 11:04

Bóg stworzył aktora, ale też aktorkę. Krystyna Janda to wszechstronna artystka filmowa i teatralna, o czym przekonamy się już wkrótce. Cykl „I Bóg stworzył aktorkę” zainauguruje dziś debiut gwiazdy, „Człowiek z marmuru”. Popisowy duet artystki z Jerzym Radziwiłowiczem stanowił dla obu aktorów punkt zwrotny w karierze i z miejsca wszedł do kanonu polskiego kina. Ze znanym z roli Mateusza Birkuta Radziwiłowiczem rozmawiamy o filmie, współpracy na planie i różnicach między kinematografią polską a zagraniczną.

 

Maciej Drobina: W "Człowieku z marmuru" zagrał Pan z Krystyną Jandą, która wtedy debiutowała. Potem wasze aktorskie drogi krzyżowały się wielokrotnie. Jaką aktorką była kiedyś, jaką jest teraz?

Jerzy Radziwiłowicz: Krystyna zawsze była świetną aktorką, o zupełnie nieprawdopodobnej sile. Tej siły nie straciła ani trochę do dzisiaj. Wciąż jest też głodna bezpośredniego kontaktu z widzami i chętna do dialogu.

MD: W pańskim dorobku przeważają produkcje francuskie. Dlaczego?

JR: Faktycznie tak się złożyło, że nie mam z polskim kinem dużo do czynienia. Może to kwestia tematów, których nie poruszają nasze filmy, innego myślenia. Za granicą filmy są też pewnie ciekawsze. Nie mam jednak żadnej teorii na temat tego, czemu właściwie nie grywam w Polsce.

MD: Śledzi Pan młode polskie kino?

JR: Chociaż nie jestem fanatykiem polskiego kina, to staram się być na bieżąco. Nie zawsze się to jednak udaje. Wiele filmów przemyka przez kina jak meteory, niektóre w ogóle do nich nie wchodzą. Jedyną szansą na ich zobaczenie są festiwale.

MD: „Człowiek z marmuru” wpisuje się, przynajmniej pośrednio, w nurt kina moralnego niepokoju. Choć w tamtych czasach był on filmem epokowym, współczesna młoda widownia nie odbiera go już tak ciepło z powodu jego zbytniego upolitycznienia. Jak z perspektywy głównego aktora wygląda odbiór tej roli i znaczenie filmu dla społeczeństwa czasu przemian?

JR: Nie bardzo rozumiem, co to znaczy, że młodzi ludzie uważają ten film za zbyt upolityczniony. Film polityczny, który jest zbyt upolityczniony, to jest dla mnie dziwne rozumowanie. Dla mnie to był właściwie pierwszy film, który tak dobitnie i bezpośrednio poruszał problem polityki: zakłamywania historii, oszustwa władzy, manipulacji… Prawdopodobnie dlatego zrobił takie dobre wrażenie na widzach, a dla władzy był kłopotliwy. Scenariusz czekał na realizację 13 lat. Co do kina moralnego niepokoju, to takie pojęcie wtedy jeszcze nie istniało, więc „Człowiek…” nie mógł się wpisywać w ten nurt.

MD: Nie ma jednak wątpliwości, że był to film epokowy. Co musiałoby się stać, żeby taki film powstał dzisiaj?

JR: To rzeczywistość wpływa na to, jakie filmy się robi. Pewne zjawiska naturalnie są już przeszłością, więc i film musiał się zmienić. Nie wiem, dlaczego nie robi się dzisiaj filmów w takiej perspektywie, może trzeba spytać współczesnych twórców? Na pewno jednak, żaden filmowiec nie ma obowiązku ujęcia w filmie całości problematyki historyczno-politycznej.

MD: Filmowcy stracili bodziec do takiej twórczości, nie ma już z czym walczyć?

JR: Znalazłoby się coś, z czym można walczyć. W tamtych czasach istniał jednak temat, który był zasadniczy, jakby pod ręką. Nie trzeba go było szukać, a dziś trzeba. I w tym może tkwi problem.

MD: A dlaczego w naszym kraju nie kręci się filmów poruszających tematy trudne, kontrowersyjne? 

JR: Ja nie wiem.

MD: Liczyłem, że mi pan to powie, jako aktor – właściwie – zachodni. 

JR: Ja nie jestem aktorem zachodnim… Poza tym, widział pan jakiś polski film np. o Okrągłym Stole, od wyborów czerwcowych aż do lat dziewięćdziesiątych, z punktu widzenia politycznego?

MD: Nie…

JR: Ja też nie. I zadałbym podobne pytanie: dlaczego? Ja nie wiem.

MD: Wracając do teraźniejszości, niedawno grał Pan w filmie „Wino truskawkowe”…

JR: Ten film rzuca ciekawe światło na różnych ludzi. Z jednej strony opowiada o zagubionym świecie gdzieś na końcu Polski, o ludziach przegrywających życie, przestępcach, ale nie do końca. Pokazuje ich jako ludzi w zasadzie dobrych, czuć pewne ciepło, kiedy się go ogląda.

MD: Jak się współpracowało ze Słowakami, którzy stanowili sporą część ekipy?

JR: To bardzo sympatyczni ludzie. Jesteśmy dosyć podobni.

MD: Jakie plany na przyszłość?

JR: Przede wszystkim teatr, obecnie „Balladyna”. Zaczęliśmy właśnie próby, całą jesień skupię się właśnie na tej sztuce.

MD: Hasło przewodnim festiwalu to „Świat zwariował!”. Jak to Pan skomentuje?

JR: Trzeba uzgodnić najpierw, co to znaczy. Ja nie powiedziałbym, że zwariował. Jeśli ludzie są zwariowani, to raczej w pozytywnym znaczeniu. Jasne, że dla starszych pokoleń młode pokolenia wydają się niezrozumiałe czy nawet zwariowane. Ale to normalna kolej rzeczy.


„Człowieka z marmuru” w reżyserii Andrzeja Wajdy zobaczymy dziś o 13:45 w Kinie PGE. Po filmie, o 16:30, zapraszamy do Cafe Kocham Kino na spotkanie z Jerzym Radziwiłowiczem i Krystyną Jandą, odtwórcami głównych ról.

 
© Copyright 2009 Festiwal Filmu i Sztuki DWA BRZEGI Kazimierz Dolny-Janowiec n/Wisłą 2008 - Dyrektor artystyczny Grażyna Torbicka. All rights reserved.
Foto - Agencja TRIADA Katarzyna Rainka oraz Tomasz Stokowski. Projekt - Bartosz Rabiej. Nazwa Festiwalu - Miroslaw Olszówka. Strona by Sara Kozińska.