Wymyśl świat od nowa
Aktualności
Wtorek, 04. Sierpień 2009 00:00
W ramach „Lekcji kina” przed festiwalową publicznością wyspowiadał się Bruno Baretto. Oddajemy mu glos:

Czuję się trochę jak w kościele… Zostać reżyserem, to zdecydować się – w pewnym sensie – na życie księdza. Oba powołania definiuje jedno słowo – oddanie. Zauważyliście, na przykład oglądając Oskary, ile czasu filmowcy poświęcają na podziękowanie swoim rodzinom? Powodem, dla którego to robią, jest poczucie winy, nic innego. Ponieważ, kiedy jesteś człowiekiem filmu praca jest dla Ciebie zawsze na pierwszym miejscu, rodzina dopiero na drugim. Tworzenie filmów to zawsze bardzo trudny proces, niezależnie od tego, czy odbywa się w Hollywood czy gdziekolwiek indziej – powody mogą być różne, ale to zawsze niezwykle ciężkie. Bez rodziny, jej wsparcia, stabilizacji emocjonalnej, jaką ona mu daje, żaden reżyser nie miałby siły do podjęcia tego ogromnego wyzwania, jakim jest stworzenie filmu… Wiem na pewno, że ja bez rodziny, takiej siły bym nie miał.
Wydaje mi się, że robię filmy dlatego, że byłem bardzo nieszczęśliwym dzieckiem i potrzebowałem zrobić coś, co uczyniłoby świat trochę lepszym. Kino jest takim właśnie sposobem na wymyślanie świata od nowa i dla mnie to ulepszanie świata stało się niemal narkotykiem… Zapewne dlatego chodzę do psychoanalityka przez całe moje dorosłe życie.
Oczywiście, ponad to, co powiedziałem, filmowanie jest niezwykle satysfakcjonujące, choćby dlatego, że spotykasz niesamowitych ludzi. Dla mnie bycie reżyserem oznacza właśnie stworzenie dla tych ludzi najlepszych warunków do tego, by rozwinęli skrzydła i poszybowali. Jestem w tym tylko dyrygentem, maestro, który ma zapewnić, by wszyscy lecieli w tym samym kierunku. I jeśli mówię wszyscy, to mam na myśli absolutnie wszystkich moich współpracowników: operatorów, kostiumografów, montażystów, scenarzystów… Bez nich nie byłbym w stanie zrobić żadnego z moich obrazów. Może dlatego właśnie kino nazywane jest siódmą sztuką – w nim wszystkie inne – muzyka, literatura, sztuki plastyczne – spotykają się. Kino łączy je w jedno.
Ludzie są też moją główną motywacją, by w ogóle zabrać się do kręcenia jakiegokolwiek filmu. Zachowanie ludzi, uwarunkowania kultury, w jakiej dorastają, to motyw, który pojawia się w niemal wszystkich moich filmach. Z rasy ludzkiej najbardziej inspirujące są dla mnie kobiety. Są bardziej złożone… Po prostu lepsze od mężczyzn. Oczywiście, mężczyźni są bardzo ważni, kobiety by bez nas nie przetrwały, ale naprawdę wierzę, że kobiety są o krok przed nami – są bardziej szczerze i tajemnicze jednocześnie… Nie mówię tego dlatego, ze jestem romantykiem, ale dlatego, że kobiety po prostu są wewnętrznie bogatsze i to jest przyczyną, z powodu której w większość moich filmów głównymi postaciami są właśnie one. „Linia 174” też nie była przecież filmem o chłopcu, ale o kobiecie, która go przyjęła. Często pomysł na film bierze się od żeńskiej postaci, to ona sprawia, że chcę tą historię opowiedzieć.
Opowiadanie historii jest dla mnie kwintesencją kina. Kiedy jesteśmy dziećmi i rodzice kładą nas do snu, zawsze prosimy o to, żeby opowiedzieli nam bajkę. Kiedy dorastamy, nie wypada już nam pytać rodziców o opowiadanie bajek – wtedy idziemy do kina lub wypożyczamy film. Na moment pozwalamy sobie znowu być dzieckiem. Myślę, że to jest naturalna potrzeba, która jest w człowieku przez całe życie – poddawanie się opowiadanej historii. Dzięki temu możemy chociaż na chwilę zostawić swoją codzienność za sobą i obcować nie z szarą rzeczywistością, lecz z czymś niezwykłym. Dlatego bycie reżyserem traktuję jako moją życiową posługę – dawać ludziom filmy, które w pewien sposób pozwalają im być szczęśliwszymi.
 
© Copyright 2009 Festiwal Filmu i Sztuki DWA BRZEGI Kazimierz Dolny-Janowiec n/Wisłą 2008 - Dyrektor artystyczny Grażyna Torbicka. All rights reserved.
Foto - Agencja TRIADA Katarzyna Rainka oraz Tomasz Stokowski. Projekt - Bartosz Rabiej. Nazwa Festiwalu - Miroslaw Olszówka. Strona by Sara Kozińska.